KAT . Oddech Wymarłych Światówdig it; 4.1 excellent. Release Date: 1988 Tracklist : Ratings (38) Give your Rating: Give Your Opinion on Oddech Wymarłych
Wielokroć podkreślałem fakt, że Kat nie jest dla mnie pierwszym lepszym zespołem. Rzadko kiedy używam przymiotnika „kultowy” bo wyświechtane ono jest straszliwie. I naprawdę boli mnie, wkurwia i przede wszystkim żenuje obecna sytuacja z dwoma Katami, ścigającymi się na to, kto odjebie bardziej obciachową rzecz. Piotr Luczyk od dłuższego czasu odgrażał się, że nowa płyta zmiecie wszystko co dotychczas nagrał Kat, mówił o nowym otwarciu, nie widziałem jednak żadnego wywiadu, w którym ktoś postawiłby mu trochę bardziej niewygodne pytania niż „to zejdziecie się z Romkiem czy nie?”. Do „Without Looking Back” podszedłem ostrożnie, ale bez uprzedzeń. No album mnie nie porwał. Równocześnie z promówką przyszło zapytanie, czy nie bylibyśmy zainteresowani wywiadem z zespołem. Oczywiście, że bylibyśmy, bo Luczyk unika jak ognia bardziej rzeczowej dyskusji. W swojej naiwności liczyłem, że może przy odrobinie dobrej woli uzyskam odpowiedzi na pytania, które nurtują mnie, ale i zapewne spore grono czytelników czy fanów. Wszak pan Piotr odpowiadał ostatnimi czasy na wywiady dla Antichrist ‘zine czy EMQ zine, no ale to są wywiady dla zagranicy. A! Byłbym zapomniał, przecież odpowiedział również dla Problemy Polskiego Rynku Muzycznego. Tym bardziej liczyłem, że nawet taki zasrany Chaos Vault zaszczyci odpowiedziami. Niestety przeliczyłem się, po miesiącu oczekiwania wytwórnia odpisała, że Piotr nie jest jednak zainteresowany wywiadem. Szkoda, że dopiero po tym gdy przeczytał pytania. Postanowiłem jednak wrzucić ten nie-wywiad na łamy Chaos Vault. Jasne, to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy ktoś, pomimo wcześniejszych ustaleń, aprobaty i tak dalej olewa moje pytania. Nie ma problemu, jego prawo, choć to trochę brak szacunku dla mojego czasu czy czasu innych osób, które były w podobnej sytuacji. Jednak w przypadku Piotra Luczyka podejrzewam, że głównym powodem nagłego braku zainteresowania nie była sprawa losowa, nagły brak wolnych terminów (czekałem półtora miesiąca, poczekałbym i kolejne, jeśli zostałbym zapewniony, iż otrzymam odpowiedzi, nie pierwszy i nie ostatni raz) czy tym podobne rzeczy. Ktoś tu po prostu jest zbyt dumny, może nie ma jaj, może nie ma szacunku dla czytelników, a może po prostu pytania były za trudne. Oceńcie więc sami, czy pytania, które zadałem były hejterskie, za mało pochlebne i zadajcie sobie pytanie – czy trochę nie szkoda, że nie dowiecie się, co pan Luczyk ma do powiedzenia w poruszonych poniżej kwestiach. Oracle: Na początek, bez owijania w bawełnę – „Without Looking Back” to jasny przekaz dla polskich słuchaczy. Nie patrzycie na to co było. Ale czy w przypadku zespołu z taką historią jak Kat jest to możliwe? W Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii dla przypadkowego słuchacza może i jesteście zespołem który może zacząć wszystko od początku, ale czy tak samo w Polsce? Piotr: O.: Niby „Without Looking Back”, jednak okładka jest pełna odniesień do starych albumów Kat. Skąd taki wybór obrazka? Jedni powiedzą, że to odcinanie kuponów, inni że hołd starym latom Kat. Osobiście uważam to za zgrzyt w odniesieniu do tytułu. P.: O.: Jak długo powstawał nowy album? Czy jego zarys istniał już w czasie „8 filmów”? Czy jednak powinniśmy liczyć czas tworzenia od momenty wypuszczenia „Mind Cannibals”? P.: O.: Słucham sobie „Without Looking Back” już od jakiegoś czasu i mam mieszane uczucia. Podejrzewam, że nie ja jedyny. Z jednej strony to przyzwoity heavy metal. Naprawdę. Gdybym zasłuchiwał się godzinami w zespołach w stylu Rage, późnym Judas Priest prawdopodobnie podobałby mi się bardziej. Ale mam w tyle głowy logo Kata i albumów w stylu „Oddech Wymarłych Światów”, „Bastard” i w zasadzie wszystkich wydanych w dwudziestym wieku… Z drugiej strony patrząc na taki singiel „Noce Szatana / Ostatni Tabor” to dostajemy tam po prostu zgrzebny hard / heavy rock… Czyli co, Kat wrócił do totalnych korzeni? P.: O.: „Wild”, „Let There Be Fire” to kawałki mocno inspirowane protagonistami ciężkiego rocka. Deep Purple, Rainbow, tego typu klimaty. Czy Piotr Luczyk w 2019 roku inspiruje się innymi zespołami niż Piotr Luczyk na początku lat osiemdziesiątych? Czy po prostu historia zatoczyła koło? P.: O.: Na „Without Looking Back” zamieściliście balladę. Większość albumów Kata było wzbogacone o tego typu numery lub bardzo podobne (trudno uznać „Czas Zemsty” za balladę), wypuściliście też przecież „Ballady”- czy więc uznajesz tego typu utwory za niezbędne w muzyce metalowej? P.: O.: Jeden z numerów z nowej płyty znalazł się na soundtracku do filmu „Dywizjon 303”. Oglądałeś ten film? Masz na jego temat jakieś przemyślenia? Nie uważasz, że polska kinomatografia dla szerokiego widza zostawia wiele do życzenia? P.: O.: Pure Steel Records to moim zdaniem solidna wytwórnia. Nie wydają pierwszej ligi, co najwyżej mocną drugą, ale zdarza się, że w ich katalogu wynajdzie się naprawdę perełki. Jak trafiliście pod ich skrzydła? P.: O.: Ok, czy jesteś zadowolony z pozostałych muzyków Kata? Powiem Ci, że słuchając wokalisty mam wrażenie, że w końcu w Kacie jest ktoś, kto operuje głosem jak rasowy heavy metalowy wokalista pomimo że tak naprawdę to chyba nie ma heavymetalowego zaplecza bo udzielał się w zespołach z innego nurtu. Jak Qbek trafił do zespołu? Kat po odejściu Romana nie miał szczęścia do gardłowych, czy to się zmieniło wraz z przyjściem Weigla? P.: O.: Z drugiej strony – Kat zawsze będzie kojarzony z Romanem Kostrzewskim i jego charakterystycznym głosem. Z trzeciej strony wojna między Wami jest tak głęboka, że jego nazwisko zostało wykreślone z biografii, w wywiadach mówisz o nim po prostu jako „o wokaliście”. Nie sądzisz, że to jednak trochę przekłamywanie historii? Coś jakby w Judas Priest po przyjściu Owensa Tipton mówił o Halfordzie „ten wokalista”… P.: O.: Uważasz, że muzycy powinni się bronić przed niepochlebnymi recenzjami osobiście? Pytam, bo osobiście zostałem opieprzony przez Twojego gitarzystę za niepochlebne reakcje względem Waszej aktywności… P.: O.: Właśnie. Kat od zawsze był kojarzony z satanizmem. Tak, wiem. Trademark wymyślony prze Romana i tak dalej i tak dalej. Ale chyba okręt Wasz zrobił zbyt nagłą zmianę kursu, gdy zaczęliście grywać po prostu luźną muzykę, bez konkretnego ukierunkowania? W wywiadzie dla Antichrist Magazine mówisz, że ten tytuł to takie odcięcie się od wcześniejszego image zespołu, którego nigdy nie akceptowałeś. Czegoś tu nie rozumiem – jak można grać w zespole przez kilka dekad, być autorem muzyki i nie utożsamiać się z imagem? P.: O.: Zamierzacie grać koncerty po wydaniu „Without Looking Back”? Co by nie mówić, drugi „Kat”, Kat z Romanem to chyba właśnie na koncertach wybudował swoją popularność… Jeśli tak – czy zamierzasz włączyć do setlisty stare numery Kata, z ery z Kostrzewskim? A może jakieś numery Hammer? P.: O.: Po internecie swojego czasu krążyło video na którym muzycy Kata grają kolędę. Czy naprawdę potrzebne są Wam takie rzeczy? Ja wiem, że w metalu różne rzeczy już były, ale uważam że takie eventy nie przynoszą Wam niczego dobrego, są wodą na młyn hejterów i tak dalej… Występowanie na spotkaniach wigilijnych zespołu, który w swoim repertuarze ma stricte satanistyczne teksty to chyba pomieszanie pojęć… P.: O.: Pytanie odnośnie Cover Festival – skąd taka inicjatywa? Nie sądzisz, że fajnie gdy zespół na koncercie gra jakiś jeden cover, a resztę swoich kawałków, ale cały festiwal z coverami to jak dla mnie przesada. W zasadzie takie rzeczy zabijają muzykę. Po co tworzyć coś nowego, skoro można scoverować znane i lubiane zespoły i mieć wszystko z głowy? P.: O.: Wiesz może kto prowadzi profil Kat – historia na fejsbuku? Pytam, bo cały ten fanpejdż wygląda jakby nie miał nic wspólnego z rzetelną historią Twojego zespołu, tylko z waleniem po dupsku Kostrzewskiego. Trochę to niesmaczne, jakichś archiwów z historii Kata to tam niewiele, raczej udział w przepychankach… P.: O.: Uważasz, że Kat powinien być bardziej znany poza granicami Polski? Wiadomo, że wśród totalnych maniaków metalu nazwa Kat zapisana jest złotymi zgłoskami, ale czy nie czujesz, że brakło Wam trochę szczęścia i przegapiliście swój moment na prawdziwą karierę? P.: O.: Gdziekolwiek nie pojawi się Kat lub Kat z Romanem pada stwierdzenie, że oba zespoły powinny dać sobie spokój. Kat z Romanem z uwagi na to, że nie gra tam nikt kto komponowałby muzykę. Twój Kat z uwagi na to, że odeszliście tak bardzo od znanego wszystkim Kata zarówno pod względem muzycznym jak i tekstowym. Czy nie uważasz, że byłoby to dobre rozwiązanie dla wszystkich? Obecnie pozostaje już tylko szarganie legendy i internetowe przepychanki między zwolennikami obu obozów. P.: O.: Z ciekawości – słuchałeś już płyty „Popiór”? I na koniec powiedz proszę, jaki album kupiłeś sobie ostatnio? P.: O.: Mam nadzieję, że liczba pytań nie była przeszkodą. Dzięki wielkie za ten wywiad! KAT (10) Oddech Wymarłych Światów Tracks: 9, total time: 44:56, year: 2008, genre: Rock Oddech Wymarłych Światów; 38 Minutes Of Life; Bądź Wariatem KAT: Oddech Wymarłych Światów [Winyl]Wykonawca: Kat Lista utworówStrona A: 1. Porwany Obłędem - Kat2. Śpisz Jak Kamień - Kat3. Dziewczyna W Cierniowej Koronie - Kat4. Diabelski Dom Cz. II - KatStrona B: 1. Mag-sex - Kat2. Głos Z Ciemności - Kat3. Bramy Żądz - Kat OpisLegenda polskiej sceny muzycznej powraca! Po latach oczekiwań fanów - ponownie w sprzedaży jedna z najbardziej klasycznych pozycji muzyki metalowej!"Oddech wymarłych światów" to reedycja drugiej studyjnej po "666" i jej anglojęzycznej wersji "Metal and Hell" płyty Kata, która pierwotnie wydana została w 1988 roku. Album uznany został w licznych podsumowaniach jako jedna z najlepszych płyt w historii polskiej muzyki metalowej. Reedycja wierna jest swojemu oryginałowi na LP i wydana jest z największą dbałością o każdy szczegół, a całość poddana została specjalnemu masteringowi. Polecamy! Stan produktuProdukt ORYGINALNY. Płyta zupełnie NOWA. (w przypadku konieczności zabezpieczenia dysku przed wypadnięciem folia fabryczna zostaje zmieniona) Dział: WINYLLiczba nośników: [1xWINYL]EAN: 5907785039735SKU: 582720 Oddech wymarłych światów Kat. Type: Full-length Release date: September 23rd, 2016 Catalog ID: MMP LP 0765 Version desc.: Reissue, Remastered Label: Metal Mind
Sklep Muzyka Vinyle Ciężkie brzmienia Polska Data premiery: 2019-11-29 Rok nagrania: 1987 Rodzaj opakowania: Standard Producent: Metal Mind Productions Opis Opis Specjalna edycja z okazji 40-lecia zespołu KAT. Płyta, przez wielu uważana za jedną z najważniejszych w historii polskiej muzyki metalowej, ukazuje się na pojedynczym, turkusowym winylu, o gramaturze 180 g oraz w opakowaniu typu gatefold. Materiał został poddany specjalnemu masteringowi (zbieżny z wydaniem z 2016 r.). Polecamy! Tracklista: Side A 1. Porwany Obłędem 2. Śpisz Jak Kamień 3. Dziewczyna W Cierniowej Koronie 4. Diabelski Dom Cz. II Side B 1. Mag-sex 2. Głos Z Ciemności 3. Bramy Żądz Dane szczegółowe Dane szczegółowe ID produktu: 1235963865 Tytuł: Oddech wymarłych światów (winyl w kolorze turkusowym) Wykonawca: Kat Dystrybutor: Metal Mind Productions Data premiery: 2019-11-29 Rok nagrania: 1987 Producent: Metal Mind Productions Nośnik: Płyta Analogowa Liczba nośników: 1 Rodzaj opakowania: Standard Wymiary w opakowaniu [mm]: 314 x 5 x 314 Indeks: 33967936 Recenzje Recenzje Empik Music Empik Music Inne tego wykonawcy W wersji cyfrowej Najczęściej kupowane Inne tego dystrybutora
Find many great new & used options and get the best deals for KAT - ODDECH WYMARŁYCH ŚWIATÓW at the best online prices at eBay! Free shipping for many products! Bestsellery 42,90 zł 26,68 zł 34,90 zł 20,54 zł 26,90 zł 17,01 zł 19,99 zł 11,76 zł 42,90 zł 25,26 zł 39,90 zł 28,52 zł 39,90 zł 27,24 zł 64,90 zł 43,89 zł 59,99 zł 38,60 zł 45,00 zł 27,96 zł 34,90 zł 20,54 zł 44,90 zł 27,89 zł Nowości 44,90 zł 32,10 zł 69,00 zł 44,39 zł 44,00 zł 27,35 zł 44,99 zł 26,49 zł 79,91 zł 56,32 zł 39,90 zł 24,35 zł 48,99 zł 28,84 zł 59,00 zł 46,55 zł 89,90 zł 67,63 zł 99,00 zł 78,11 zł 49,66 zł 39,58 zł 81,58 zł 204,25 zł 198,57 zł 353,85 zł 349,71 zł 53,03 zł 50,73 zł 80,67 zł 77,80 zł 23,96 zł 18,59 zł 63,32 zł 60,58 zł 314,59 zł 310,91 zł 118,91 zł 114,66 zł 42,83 zł 36,02 zł 284,30 zł 240,65 zł 12,76 zł 23,76 zł 256,94 zł 94,96 zł 85,27 zł 26,79 zł 21,20 zł 30,71 zł 24,82 zł 94,96 zł 85,27 zł 94,96 zł 85,27 zł 94,96 zł 85,27 zł 178,51 zł 164,80 zł 1 246,56 112,45 zł 91,60 zł 98,07 zł 94,57 zł 151,76 zł 147,54 zł 758,21 zł 735,31 zł 702,24 zł 681,03 zł 18,45 zł 13,50 zł 97,39 zł 205,21 zł 189,84 zł 89,85 zł 80,51 zł 150,62 zł 145,26 zł 602,03 zł 578,97 zł 137,28 zł 124,65 zł 1 488,30 69,85 zł 60,97 zł 902,42 zł 890,15 zł 143,69 zł 139,70 zł 118,91 zł 114,66 zł 196,58 zł 191,12 zł 568,63 zł 566,64 zł 90,67 zł 81,27 zł 92,46 zł 82,95 zł 23,96 zł 18,59 zł 666,75 zł 646,61 zł [mp3] Listen to online Kat (10) - Oddech Wymarłych Światów / 38 Minutes Of Life, or download mp3 tracks: download here mp3 release album free and without registration. On this page you can not listen to mp3 music free or download album or mp3 track to your PC, phone or tablet. All materials are provided for educational purposes. "Zza światów" to drugi obraz w reżyserskiej karierze Stuarta Gordona i zarazem druga adaptacja prozy Howarda Phillipsa Lovecrafta w jego dorobku. Podstawą scenariusza było krótkie opowiadanie, którego skąpą dośćfabułę potraktowano tu jedynie jako punkt wyjścia dla obszerniejszej historii. Głównym bohaterem tej opowieści jest odgrywany przez niezastąpionego Jeffreya Combsanaukowiec nazwiskiem Crawford Tillinghast, który asystuje w badaniach ekscentrycznemu doktorowi Pretoriusowi (Ted Sorel). Pretorius pracuje nad rezonatorem, który poprzez stymulację powodującąrozrost szyszynki pozwoliłby mu zajrzeć do innego wymiaru. Owe badania przynoszą w końcu rezultaty. Rezultaty, należy nadmienić, dosyć przerażające, bowiem Pretorius zostaje zaatakowany i uśmierconyprzez istotę nie z tego świata. Przybyła na miejsce zdarzenia policja nie daje wiary wersji wydarzeń przedstawionej przezasystenta i oskarża go o zamordowanie doktora. Ze względu na nieprawdopodobne teorie głoszone przez siebie Crawford trafia na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Tam uwagę zwraca na niego doktor Katherine McMichaels(Barbara Crampton, którą Gordon zatrudnił wcześniej przy "Reanimatorze"), która postanawia umożliwić mu powtórzenie eksperymentu z rezonatorem i tym samym udowodnienie swej na miejsce tragedii w towarzystwie lekarki oraz funkcjonariusza policji, by zbadać prawdziwy koszmar, który czai się w bliskim sąsiedztwie naszej rzeczywistości... "Zza światów" to pozycja, której nie trzeba przedstawiać żadnemu z zagorzałych miłośników twórczości Lovecrafta. Pomimo dosyć sporej ilości ekranizacji jego dorobku, odsetek tych udanych jest niezwykle nikły. Wynika to przede wszystkimz faktu, iż klimat, jaki wytwarzał swym piórem"samotnik z Providence", jest niezwykle trudny do oddania na ekranie. Gordonazaś spokojnie można uznać za jednego z najlepszych i najwytrwalszych adaptatorów prozy autora "Koloru z przestworzy". Wraz ze swymi pracownikami od "Reanimatora", Dennisem Paolii Brianem Yuzną, Gordonzastosował tu identyczny zabieg jak w przypadku pierwszego projektu. Mianowicie chodziło o to, aby akcję podlać odpowiednią dawką czarnego humoru – w końcu nic nie działa tak dobrze w przypadku filmu grozy,jakwystrzeganie sięskrajnej powagi, która mogłaby przecież równie dobrze narazić rzecz na śmieszność. Przyznam ze swej strony całkiem szczerze, że takie podejście ma też swoje minusy. "From beyond" trudno bowiem uznać za mrożący krew w żyłach horror. To raczej taka makabryczna opowiastka z dużym przymrużeniem oka i o odczuciach podobnych do tych, jakich dostarcza lektura Lovecrafta, można raczej tego jestem jak najbardziej dalekiod krytyki tego obrazu, gdyż jest to zwyczajnie kawał świetnej rozrywki dla każdego pasjonata filmowej grozy. Jest tu masa smakowicie wykonanych efektów, które ucieszą każdego, kto tak jak ja pod względem rozwoju technicznego zatrzymał się na poziomie lat 80. Zamiast rażących sztucznością, pozbawionych duszy sztuczek komputerowych, króluje tu wytrwała praca charakteryzatorów i triki będące dziełem rąk ludzkich. Cóż, niejeden powie, że takie twory jak "Zza światów"to dziś kicz iprzeżytek. Oczywistym przeto warunkiem przy oglądaniu jest niewątpliwie choćby pobieżna znajomość dorobku Lovecrafta – w końcu to produkcja stworzona przez jegoentuzjastów itakoż w pierwszej kolejnościdla jego fanów. Reszta niekoniecznie odkryje tkwiący w owym obrazie niewątpliwy użytkowników uznało tę recenzję za pomocną (23 głosy).Bogaty w wymyślne efekty specjalne obraz robi silne wrażenie na widzu na płaszczyźnie wizualnej, równocześnie kreując odurzającą atmosferę psychicznego osaczenia, co ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 75%

kulisy nagrań, m.in. albumu "Oddech wymarłych światów" – zestawianego przez krytyków na równi z kultowym "Master of Puppets" „rytualne” morderstwo i obrona przed zarzutami; analiza ostatecznego rozłamu w 2004 roku.

Po 14 latach od wydania „Mind Cannibals” Piotr Luczyk powraca z nową płytą Kat. Trochę przyszło poczekać i to co dostaliśmy jest jak dla mnie przynajmniej satysfakcjonujące, jeżeli nie bardzo dobre – to już moja czysto subiektywna ocena. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego jak „Without Looking Back” odebrało środowisko metalowe i krytyka, że opinie są mocno niepochlebne, a płytkę miesza się, mówiąc dosadnie, z błotem. Nie bardzo wiem dlaczego, serio. Odkładając na bok wszystkie te animozje między muzykami jakie mają miejsce w ciągu ostatnich kilku/kilkunastu lat, a skupiając się na samej tworzonej przez nich sztuce, to najnowszemu krążkowi Kat nie można zbyt wiele zarzucić, byłoby to szukanie dziury w całym. Pada zarzut, że to już nie ten Kat, a kompletnie obcy twór. Cóż, dobrze wszyscy wiemy, że muzyka ewoluuje, często nie tkwi bezczynnie w jednym punkcie, chyba że taki zabieg jest świadomy i celowy. Kat pod dowództwem Piotra faktycznie nie patrzy za siebie, a odchodząc od uprzedniego Thrashu, zmierza w kierunku klasycznego Heavy Metalu lat 80. i początku 90., zmieszanego z elementami rockowej klasyki. Miejscami nawet Bluesa, ale to tylko delikatne wstawki. Można by powiedzieć, że jest to poniekąd powrót do korzeni Kat, muzyki, od której ten zespół zaczynał. To już kompletnie nie to, co proponowali na poprzedniej płycie czy na jakiejkolwiek innej. Słychać tu nawiązania do Scorpions, Accept, Judas Priest, Deep Purple, może nawet Iron Maiden. Płyta fajnie chodzi w obrębie tej stylistyki, balansując na krawędzi między Metalem a Rockiem, jak niegdyś płyty „Heavy Metal World” TSA czy „Smak Ciszy” Turbo. Mamy tu elementy balladowe (taki „Wild” lub „The Promised Land”, na przykład), hammondy nawiązujące do Purpli, a z drugiej strony mocne, energiczne numery jak „Black Night in My Chair”, „Flying Fire” czy „Walls of Whispers” (to mój faworyt z tej płyty), które są już mocno osadzone w Heavy Metalu. Najjaśniejszy punkt to oczywiście partie gitar i solówki. Kunsztu Piotrowi odmówić w tej materii nie można, byłoby to co najmniej nie na miejscu. Wszystko zespala naprawdę dobre brzmienie i produkcja na przyzwoitym poziomie. Z rzeczy, które do końca do mnie tu nie przemówiły, to trochę za długie kompozycje. Miejscami spotyka się pewne instrumentalne dłużyzny, które lepiej sprawdziłyby się na żywo niż na albumie. Odrobinę krótsze lepiej by działały, płyta miałaby lepszy flow. Z godziny zrobić 45 minut i album nie straciłby na dynamice, stałby się bardziej skondensowany. I druga rzecz, ale to już drobiazg – powtórzenia słowa „Fire” w aż trzech tytułach utworów. Trochę to zaburza tracklistę. Pomyślałem sobie w żarcie, że na koniec brakuje tylko coveru „Fight Fire with Fire” Metalliki. Także poza tym nie mam innych uwag. Jak dla mnie płyta bardzo na plus, udany, nośny album, do którego chętnie będę wracał. Pasuje mi ta jego inność i nie przeszkadza mi, że tu nadal widnieje logo Kat. To po prostu nowy Kat, nowa wizja, nowe pomysły. Tyle. Biorąc tę płytę w dłonie, wiedziałem, czego się spodziewać i nie patrzyłem na nią przez pryzmat dawnych dokonań, a raczej jak na nowy twór i rozdział w historii zespołu. Na koniec chciałbym jeszcze poruszyć temat okładki. Spotkałem się z zarzutami o niekonsekwencję w stosunku do tytułu. Cóż, w końcu postać Kata z pierwszego planu odwraca się na pięcie od spowitych pożogą trumien z „Oddechu Wymarłych Światów”, klatki z „Ballad” i nagrobka z „Róż Miłości…” i wraz ze swym toporem i ściętymi łbami rusza w siną dal. Zatem ten obraz jak najbardziej idzie w parze z tytułem „Without Looking Back” i śmiało zaliczam go do udanych. Tyle ode mnie. Mi się album bardzo spodobał, bardziej, niż się tego na początku spodziewałem. No, ale i podszedłem do niego nieco inaczej. Skłamałbym, gdybym chciał silić się tu na mocno krytyczne wnioski, z jakimi się w wielu innych recenzjach zetknąłem. Ja ten album jak najbardziej polecam, do mnie przemówił! Przemysław Bukowski (Łącznie odwiedzin: 1 166, odwiedzin dzisiaj: 1) 50LFl. 478 167 48 50 179 319 440 397 306

kat oddech wymarłych światów recenzja